piątek, 13 listopada 2015

Styl glamour w wyglądzie

Hej,

po stylu glamour w mieszkaniu, pora na styl glamour w wyglądzie. Czym jest dla mnie? Wielką elegancją i luksusem z odrobiną szaleństwa. Jednak mam wrażenie, że jestem jedną z niewielu osób, która tak go postrzega. Wystarczy wrzucić hasło w Google grafika, żeby wyskoczyło pełno zdjęć kiczowato ubranych modelek, niczym z chińskiego sklepu. Wybaczcie szczerość, tak to odczuwam. Niemniej jednak na przestrzeni czasu zebrałam kilka zdjęć, które mnie urzekły. Zapraszam do obejrzenia.

beeinvogue.blox.pl

celebixy.pl

lula.pl

ask.fm

ask.fm

www.maap4u.com

www.telenowele.fora.pl

wornontv.net

piątek, 23 października 2015

Czy warto studiować?

Cześć,

dzisiaj przedstawię Wam moje rozważania na temat  studiów. Wielu z Was stoi pewnie przed wyborem studiować, czy nie studiować. W odpowiedzi oczekuje mierzalnych zalet wyboru pierwszej opcji. Moim zdaniem nie da się powiedzieć o ile więcej będziemy mieli pieniędzy w życiu po zakończeniu szkoły wyższej. Niestety (lub właśnie "stety"), nie żyjemy już w czasach, gdzie studia zapewniały nam bilet do bogatego życia, a drzwi kariery stały otworem. W naszych czasach liczą się tzw. kompetencje miękkie, czyli elastyczność, empatia, szybkość uczenia się, łatwość nawiązywania kontaktów itd. Z większością tych cech trzeba się urodzić, część można nabyć. Dlatego, oprócz kilku kierunków, jak np. medycyna,  żadne studia nie zagwarantują nam pracy. Tylko  uwaga - moim zdaniem- każde studia wpłyną na nasz rozwój, a każdy rozwój jest pożądany. Wszystkich kwestii zawodowych i tak uczysz się w pracy, ale obycia z ludźmi lub umiejętności organizacji pracy musisz nauczyć się sam. W związku z tym na studia warto iść z kilku powodów. Po pierwsze ogólne nabycie wiedzy życiowej. Będziesz przebywał w środowisku uniwersyteckim, wśród często wspaniałych i mądrych wykładowców. Nawet jeśli niektórzy tacy się nie wydają, to jednak muszą coś wiedzieć, bo uwierz, nie każdy może zostać jednym z nich. Poza tym zdobędziesz wszechstronną wiedzę, ponieważ większość kierunków ma przedmioty, które nie są ściśle związane z dziedziną którą studiujesz, a pozwalają wiele się dowiedzieć o świecie. Nieoceniony okaże się kontakt z ludźmi, często bardzo różnymi, niekoniecznie w Twoim wieku, tak jak to miało miejsce w szkole, co również pozwala Ci się wiele nauczyć. Po pierwsze możesz czerpać z ich doświadczenia, a po drugie nauczysz się swobodnie rozmawiać z takimi osobami. Co oczywiście może przydać się w pracy. Skoro już wróciliśmy do tematu pracy, to fakt, że potencjalny pracownik jest po studiach, jest zawsze wartością dodaną. I co ciekawe, nie zawsze kierunek musi być zgodny ze stanowiskiem na które rekrutuje. Wręcz przeciwnie, jeśli jest to inny, interesujący kierunek, oznacza, że dana osoba ma pasję, jest ciekawa świata i kreatywna. Ponadto świadczy o ambicji, więc.. czego chcieć więcej. Warto jeszcze wspomnieć o tym, że znajomość języków, jest pewnym gwarantem znalezienia pracy, więc zapraszam na kierunki filologiczne, gdzie na I rok często nie jest wymagana znajomość danego języka. Studia są dla ludzi kreatywnych, ciekawych świata, aktywnych i entuzjastycznych. Jeśli naszym głównym celem po studiach jest znalezienie pracy, to przykro mi, muszę Was rozczarować, ale to nie ma sensu. Jeśli natomiast idziecie by poszerzyć swoje horyzonty, to macie ogromną szansę na sukces. Moje rozważania chciałabym poprzeć przykładem. Powiedzmy, że ktoś idzie na dziennikarstwo. Nie ma co ukrywać, że wszyscy absolwenci tego kierunku mają marne szanse na pracę w zawodzie. Może kilku, góra kilkunastu. A co z resztą? Mają nieograniczone możliwości w internecie, tj. blogi, youtube itd. Jeśli nie to, to nauczyli się wiele na tych studiach i mają szansę oczarować pracodawcę, który oferuje im pracę na przykład na stanowisku przedstawiciela handlowego. Inną grupą są kierunki ścisłe. Tutaj wielu ma szansę dostać pracę na stanowisku specjalisty jakiejś wąskiej dziedziny. Tylko uwaga - to czego uczyliście się na studiach prawdopodobnie nijak będzie się miało do wykonywanej pracy, ale bez studiów by Was nie przyjęli. Ot taki paradoks. Podsumowując, jeśli lubisz się uczyć, cenisz naukę samą w sobie, jesteś ciekawy świata i żądny wiedzy - idź na studia. I wybierz je zgodnie ze swoimi zainteresowaniami.

czwartek, 22 października 2015

Styl glamour w mieszkaniu

Kochani,

ostatnio jestem zakochana w stylu glamour we wnętrzach. 

Moim zdaniem jest to styl przede wszystkim mający na celu zrobienie wrażenia. Często wręcz oszałamiającego. Jest błyszczący, bogaty i przykuwający wzrok. Według niektórych ociera się o kicz, jednak nie musi tak być. Może być również kwintesencją elegancji. Dlaczego? Ponieważ nie jest jednolity. Często stapia się z innym stylem jak choćby z rustykalnym. Moim zdaniem najpiękniej wygląda połączony ze stylem nowoczesnym i minimalistycznym. Glamour i minimalizm? Oczywiście. Stawiamy wtedy na minimum dodatków, ale te które są muszą być błyszczące i przyciągające wzrok. Muszą być również bardzo dobrej jakości. Wtedy będą stanowiły o klasie. Zapraszam do przeglądu różnych odcieni tego bogatego stylu.

Utrzymany w ciemnych barwach:


www.papilot.pl

love-story-with-btr.blogspot.com


czasnawnetrze.pl

Eklektyczny:

trojmiasto.wyborcza.pl

Kiczowaty jak dla mnie:

www.dobrzemieszkaj.pl



www.home-meble.com.pl


Z dodatkiem koloru:

regiodom.pl




urzadzamy.pl


regiodom.pl

Barokowy:






Jasny i nowoczesny:

www.lovingit.pl

www.royal-art.pl

www.projekty-wnetrza.com

wyjatkowewnetrze.blogspot.com


Pałacowy:

domusdesign.pl

magazyn.domideco.pl


Oczywiście podział i nazwy kategorii są wymyślone przeze mnie, tak mi się po prostu kojarzą. Najbardziej zachwycają mnie wnętrza utrzymane w barwach bardzo ciemnych albo skrajnie w bieli. Jeśli chodzi o kolory to właśnie biel i czerń wiodą prym. Świetnie również sprawdza się fiolet, turkus, róż, złoto i srebro oraz krem. Ten styl powinien być przede wszystkim synonimem luksusu. Jak uzyskać taki efekt lub choćby jego namiastkę w mieszkaniu? Moim zdaniem naczelną zasadą powinno być ZACHOWAJ UMIAR :) - po to by nie otrzeć się o kicz. A oprócz tego uważam, że wielką przysługę zrobią nam żyrandole i krzesła. Do tego tkaniny i poduszki i już możemy powiedzieć, że wchodzimy w styl glamour. Świetny efekt również dadzą tapety z tzw. barokowym wzorem, a także lustra i wszelkie kryształy i kryształki. Można powiedzieć, że omówiłam ten styl w wielkim skrócie, bo jest morze możliwości, jeśli chodzi o aranżacje z nim w roli głównej. Pamiętajcie styl glamour jest jak celebrytka, piękny ale nie może go być zbyt dużo :).

Pozdrawiam.

wtorek, 13 października 2015

Film Prowincjuszka recenzja

Cześć,

niedawno oglądałam film " Prowincjuszka ". Nie będę ukrywać, że zainteresowałam się głównie dlatego, że grała w nim Blake Lively. W skrócie mówiąc nastolatka ucieka z lekka patologicznego domu na wsi, bo chce zacząć cudowne życie w Las Vegas. Wydawać by się mogło, że zacznie się film o klasycznym spełnianiu amerykańskiego snu. Nic bardziej mylnego, bo... dziewczyna nie dotarła do miasta marzeń. Po drodze czeka ją wiele przygód, swoją drogą dość nietypowych, ze względu na psychicznie pokręconych ludzi, których spotka. Niemniej jednak nauczą ją one życia. W pewnym momencie (końcówka) film robi się zupełnie nieprawdopodobny, dlatego traci odrobinę w moich oczach. Jednak za dodatkowy plus uważam wybór Blake do roli Glendy, moim zdaniem pasuje doskonale. Podobno wcześniej oferowano ją Kristen Dunst, ale ja nie wyobrażam jej sobie w tym wcieleniu. Generalnie film podobał mi się jako coś innego, niż zwykle. Jest przede wszystkim o marzeniach, które nie zawsze się spełniają i o przeszkodach, które zawsze uczą. Ostatecznie i tak i tak życie toczy się według innego planu, który może nam wyjść na dobre.

Wklejam link do filmu na Filmweb:

http://www.filmweb.pl/film/Prowincjuszka-2011-602339

Słynny Bourjois Healthy Mix

Cześć,

zakupiłam wreszcie ten osławiony w świecie "youtubowym" podkład. 

Bourjois healthy mix należy do kategorii podkładów rozświetlających i nawilżających i tych cech odmówić mu nie można. Nie powala z kryciem, ale nałożenie drugiej warstwy załatwia sprawę. Ma fajny owocowy zapach, który szybko się ulatnia. Generalnie nie czepiałabym się, gdyby nie to, że ciemnieje na linii brwi i włosów co nie wygląda ładnie. Ewentualnie można te miejsca pomijać, jednak nie byłam do tego przyzwyczajona używając podkładu Rimmel Wake me up. Mam też wrażenie, że chwilę po nałożeniu podkreśla suche skórki, jednak z czasem ten efekt znika, ciekawe.. Podsumowując całkiem dobry podkład na co dzień. 

Zdjęcie: www.bourjois.pl

Kremowo-pudrowy podkład w kompakcie Avon

Hej,

chciałabym dzisiaj zrecenzować tytułowy podkład. Kupując go nie miałam wielkich oczekiwań, ale nie sądziłam, że okaże się totalną klapą. Nakłada się dość przyjemnie choć trzeba dość mocno się uwijać, żeby nie zostawały ślady po gąbeczce (może lepszy byłby pędzel?). Poza tym ładnie kryje i generalnie wychodząc z domu byłam całkiem zadowolona dopóki.. no właśnie, nie zerknęłam w lusterko po około 2 godzinach. Tragedia, podkład przesuwa się na twarzy, rolują się na nim cienie, wchodzi we wszystkie załamania i zmarszczki (nawet takie, o których istnieniu nie miałam pojęcia) no i chyba najgorsze - okropnie przesuszył mi cerę. Nos wygląda jak cały w skórkach, podobnie czoło. Co gorsza nie nadaje się nawet do nakładania na inny podkład w charakterze pudru, bo właśnie przesusza i tworzy nieestetyczne plamy. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie mam jak go zużyć, może ktoś ma jakiś pomysł?

zdjęcie - www.avon.pl


poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Makijaż METAMORFOZY

Witam Was bardzo serdecznie!

Dzisiaj chciałabym przedstawić dwa makijaże przez mnie wykonane. Pierwszy miał na celu maksymalnie powiększyć oczy  i wydobyć urodę. Jest zdecydowany. Drugi zaś podkreślić naturalne piękno.

Zapraszam do oglądania :)




niedziela, 9 sierpnia 2015

Refleksja

Cześć,

tak dawno niczego nie dodawałam, że już nie pamiętam kiedy. To okropne, ale tak to już jest, że człowiek ciągle za czymś biega, goni i zapomina o różnych kwestiach. Na ten moment jeszcze nie mogę niestety napisać, że się poprawię, bo nie składam obietnic bez pokrycia ;). Z wieloma rzeczami jeszcze muszę się uporać, żeby móc zabrać się za coś systematycznego. 

Póki co pozdrawiam upalnie :)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Alien - bliski obcy, czyli recenzja perfum Thierry Mugler

Hej,

dokładnie rok temu w kwietniu,  byłam w Sephorze, bo kupowałam tam moją paletkę cieni i przy kasie pani reklamowała perfumy. Chodziło o zapach twórcy kultowego  "Angel". Spryskała mi nadgarstek i przepadłam. Nie mogłam przestać wąchać przez cały dzień. I tak dostałam te perfumy na urodziny. Muszę przyznać, że 50 ml starczyło mi na bardzo długo, bo jakoś od maja do listopada. Używałam ich codziennie i nie mogę się zgodzić ze stwierdzeniem, że to zapach wyłącznie na wieczór. W żadnym wypadku. Pryskałam się dzień w dzień używając tylko ich i to podczas upalnego lata. I dzień w dzień nie mogłam przestać zachwycać się ich zapachem. Często znajomi pytali mnie jakich perfum używam, bo bardzo ładnie pachnę. Poza tym są bardzo trwałe 10 h murowane intensywnego, wyczuwalnego zapachu, plus utrzymujący się na ubraniach przez wiele dni. Gdy skończyłam flakonik postanowiłam zmienić zapach, na moim zdaniem, nieco cięższy. Jednak teraz znów, wraz z nadejściem wiosny, sobie o nich przypomniałam i zatęskniłam. Są aktualnie w moim posiadaniu po raz drugi, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Nigdy nie kupiłam tych samych perfum dwa razy. Co świadczy o ich wyjątkowości. 

Jak mogłabym opisać ten zapach? Jest jednocześnie lekki i ciężki, świeży i mocny. Nie można z nimi przesadzać, ale w odpowiedniej dawce - cudowne. Czuć jaśmin i nuty drzewne. Zero słodyczy. Jest "ogoniasty", czuć go z daleka i pozostaje w pamięci. Jednak po przeczytaniu opinii stwierdzam, że to zapach nie dla każdego. Na pewno nie dla amatorek słodkich, delikatnych i kwiatowych zapachów. Dla mnie jak najbardziej, ale ja uwielbiam ciężkie, zapadające w pamięć perfumy i jakoś tak się składa, że głównie w fioletowych opakowaniach. Wersje złotą raz powąchałam przelotem i nie przypadła mi do gustu, chociaż kto wie, może potrzebowałabym więcej czasu? 

Poniżej zdjęcie w celu łatwiejszego namierzenia :)




iperfumy.pl

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Zaproszenia ślubne w formie pudełeczek

Dzisiaj o zaproszeniach ślubnych. Jednak nie byle jakich, bo moich :).

Zdecydowałam się na zaproszenia w formie pudełeczek z kokardką. Do środka wkłada się wkładkę z zaproszeniem wydrukowanym na bardzo ładnym papierze. Ja część informacji wypisywałam ręcznie, ale to dlatego, że bardzo lubię wypisywać tego typu rzeczy i uważam, że wygląda to lepiej. Poza tym obawiałam się, że podczas drukowania powstanie zbyt wiele błędów w nazwiskach gości. Dodatkowo do środka zaproszeń wkładałam po dwa Rafaello lub Ferrero rocher. Praktycznie wszystkim gościom bardzo się podobało i byli pod wrażeniem. Mówili, że jeszcze nigdy nie spotkali się z takim zaproszeniem, więc było mi bardzo miło. Nie obawiajcie się również wysyłki pocztą, ponieważ moje wszystkie doszły bez szwanku, nawet za granicę. Tylko, że wysyłałam je w kopercie bąbelkowej i za potwierdzeniem odbioru. Podaje link do strony z której zamawiałam swoje zaproszenia: http://archiwum.allegro.pl/oferta/zaproszenia-slubne-w-pudeleczkach-slub-prezenciki-i4951994900.html . Widzę, że znalazłam stronę archiwalną, jednak ja kontaktowałam się przez stronę internetową tej firmy: http://fontanessi.abc24.pl/.




Test osobowości

Cześć,

nie wiem dlaczego, ale od kiedy tylko pamiętam zawsze starałam się określić jaka jestem.
Już kiedy byłam mała, wypisałam kilkadziesiąt przymiotników określających moją osobę. Później z wielką przyjemnością rozwiązywałam wszelkie psychotesty w gazetach. Przyznać też muszę, że byłam (i jeszcze trochę jestem) wielką gazetomaniaczką, ale to temat na osobny post. Wracając do poznania samego siebie. Robiąc różne testy i zastanawiając się nad sobą wiele się dowiedziałam. Takie działania skłaniają do refleksji. Jednak nie jestem pewna czy warto tyle się o sobie dowiadywać, czy nie żyje się lżej bez tej wiedzy. Obserwując ludzi, którzy nigdy się tym nie interesowali, dochodzę do wniosku, że mają zwyczajnie jedno zmartwienie mniej. Poza tym mam wrażenie, że im więcej staram się dowiedzieć, tym większy mętlik mam w głowie. Też tak macie? Może to czego się dowiaduje nie pokrywa się z oczekiwaniami do samej siebie. Mimo to ten temat wciąż mnie fascynuje. I wciąż szukam lepszych testów. Ostatnio robiłam test na stronie http://www.testosobowosci.eu/ i muszę stwierdzić, że mnie nie rozczarował. Nie jest to jeden z tych oklepanych testów, gdzie wychodzi, że jesteś np. artystą i nie bardzo wiesz co z tym faktem zrobić. Jest to test, który ukazał moje największe wady, to co mnie hamuje w osiąganiu satysfakcji życiowej. Jednocześnie możemy znaleźć rady, jak zmienić coś w swoim własnym świecie. Oczywiście, że zastosowanie ich nie jest łatwe, a i skutek jaki przyniosą jest trudny do przewidzenia. Niemniej jednak sądzę, że test jest warty wykonania, tym bardziej, że jest za darmo, a forma w jakiej jest przeprowadzony jest na prawdę przyjemna w użytkowaniu. Polecam.

Pozdrawiam.

środa, 8 kwietnia 2015

Poświąteczny powrót do zdrowego stylu życia

Witam po świętach :)

Najedzeni, wypoczęci?

A co z dietą, ćwiczeniami?

No właśnie... ehh standardowy problem, bo o ile dwa dni rozluźnienia diety nie zaszkodzą o tyle cały tydzień już tak. I to jest mój największy problem. Niby święta się skończyły, a jedzenie w lodówce jakoś nie chce. Nie wspominając już o wszechobecnych słodyczach, które na dobre rozgościły się w moim domu. I jak tu wrócić do wspomnianych wyżej? :)

Wydaje mi się, że największym problemem jest powrót do dobrych nawyków już na drugi dzień po świętach, a jednocześnie uważam, że jest to kluczowe do tego, by nie zaprzepaścić osiągniętych efektów. Musimy skupić cała swoją energię na tym, by przypomnieć sobie swój cel i znów go zapragnąć. Bardzo dobrze, jeśli ktoś spisał sobie wcześniej, dlaczego chce się odchudzać. Może teraz do tego wrócić i będzie to bardzo pomocne. A jeśli nie? Wtedy siadamy w spokoju, zamykamy oczy i staramy się przywołać oczami wyobraźni obraz nas, ale już w nowej lepszej wersji. Im więcej szczegółów tym lepiej. I ważne- musimy to poczuć! Emocje zdecydowanie bardziej wryją nam się w pamięć niż sam obraz. Zresztą to emocje powodują impuls do zmiany stylu życia. Możemy też pooglądać motywujące zdjęcia, jednak pamiętajmy- siła podświadomości jest ogromna!

Powodzenia.

niedziela, 29 marca 2015

Szybka wskazówka-mleczne paznokcie

Hello,

szybki tip - jeżeli lubicie nosić paznokcie we wszelkich mlecznych odcieniach a Wasz lakier ma słabe krycie, to pomalujcie paznokcie najpierw na biało. Niby oczywista sprawa, jednak ja nigdy tego nie robiłam a efekt przeszedł moje oczekiwania.

Uważam, że mleczne paznokcie są piękne, rzućcie okiem poniżej:



stylowi.pl


www.studio-mody.com.pl

Zresztą rada tyczy się też wszelkich pasteli :)))

wtorek, 24 marca 2015

Motywacja przedślubna

Witam serdecznie,

   jak uważacie, czy motywacja do dbania o siebie przed ślubem to coś złego?

Prześledziłam wiele forów internetowych na ten temat i generalnie zdania są podzielone. Jedni twierdzą, że człowiek potrzebuje motywacji by "coś ze sobą zrobić" i takie wydarzenie jak ślub jest bardzo dobrym powodem do np. ćwiczeń, diety, dbania o skórę, włosy czy paznokcie. Inni natomiast uważają, że jeśli ktoś całe życie nie dbał tak bardzo o siebie, to po co ma to robić, dla jednego dnia, a później znowu wrócić np. do poprzedniej wagi. 

   Rozumiem punkt widzenia drugiej grupy, jest on logiczny i poparty argumentami, jednak...czy to są argumenty, czy tylko wymówki? Poza tym najprościej jest nic nie robić i tylko narzekać i mówić, że dla jednego dnia nie warto. Ja uważam, że jak najbardziej WARTO. Dlaczego? 

   Po pierwsze, z przyjemnością będziesz oglądać się na zdjęciach i video ze ślubu.

   Po drugie zachwyt gości może dowartościować Cię na długo.

   Po trzecie, nie będziesz żałowała, że chociaż nie spróbowałaś.

   Po czwarte, na to by nic nie robić zawsze jest czas.

   Po piątek, a może Ci się spodoba taka wersja siebie i żal będzie Ci zmarnować tyle poświęconej pracy?


   Moim zdaniem walkę ze swoimi słabościami trzeba podejmować zawsze i zawsze warto próbować ulepszać siebie. Całe życie powinniśmy pracować nad sobą. Wtedy się rozwijamy.

Pozdrawiam ciepło.


piątek, 20 marca 2015

Wizualizacje

Witam Was bardzo bardzo serdecznie,

  dzisiaj troszkę inny temat, ponieważ chciałabym zastanowić się nad efektem, jaki dają pozytywne myślenie i wizualizacje. Ja jakiś czas temu byłam raczej pesymistką i skłaniałam się ku czarnowidztwu. Motto: '' nadzieja umiera ostatnia'' mogłam sobie wytatuować na czole. Nadal mam skłonność do zamartwiania się i wyolbrzymiania problemów. Jednak dostrzegłam, że od jakiegoś pół roku myślę bardziej pozytywnie. Co bardzo mnie cieszy i jest częściową zasługą mojego narzeczonego :). Czy to pozytywne myślenie wymiernie coś mi dało? I tak i nie. Bo z jednej strony nie wygrałam nagle w RMF FM ani nie spadł na mnie szczęśliwie ogromny spadek. A z drugiej na prawdę nie mogę narzekać na swoją codzienność. Więcej mi się chce, mam siłę ćwiczyć, uczyć się języka obcego, studiować. Staram się wyobrażać sobie przed snem, że moje marzenia się spełniają i zobaczymy co z tego wyjdzie. Wierzę w to ponieważ już raz czegoś takiego doświadczyłam. Kiedy szukałam pracy, codziennie przed snem wyobrażałam sobie jak co rano idę do pracy, jak jestem ubrana, jak wygląda wnętrze budynku i muszę z zaskoczeniem przyznać, że te wizje się spełniły. Myślę, że są dziedziny życia, o których ludzie wiedzą bardzo mało. Na prawdę nie można logicznie wytłumaczyć jak działają wizualizację i przyciąganie szczęścia pozytywnym myśleniem. Owszem, najprostsze wytłumaczenie jest takie: skupiasz się na swoich marzeniach, więc całą energię poświęcasz na ich realizację, dzięki czemu osiągasz cel. Zgadzam się z tym, ale nadal nie wiem w jaki sposób mogą spełniać się nawet drobne szczegóły naszych wizji. Niemniej jednak uważam, że jeśli coś ma szansę pomóc nam w osiąganiu osobistych celów, to warto spróbować. Sama również muszę intensywniej skupiać się na swoich marzeniach i określić czego dokładnie chcę. 

  Tym nieco refleksyjnym akcentem kończę moje dzisiejsze rozmyślania.

Pozdrawiam.

P.S. Wszelkie sugestie i komentarze bardzo mile widziane :).

środa, 18 marca 2015

Sylwia Wiesenberg, czyli wstajemy z kanapy na wiosnę.

Witam bardzo serdecznie,

     dzisiaj chciałabym przedstawić Sylwię Wiesenberg, kobietę, która udowadnia, że w życiu jest czas na wszystko i tak wiele możemy zdziałać. Swoim wiecznym uśmiechem i entuzjazmem wprost zaraża. Sylwia zrezygnowała z pracy w sektorze finansów i całkowicie poświęciła się swojej pasji, jaką jest fitness i zdrowy styl życia. Otworzyła w Nowym Jorku swoje studio, gdzie trenuje kobiety, zmieniając ich życie. Moim zdaniem jest bardzo ładną i optymistyczną kobietą. Jest naturalna, przyjemnie się jej słucha i na nią patrzy. Ma dość nietypowy akcent, jednak wydaje mi się, że wzbudza on raczej sympatię. 

   Sylwia stworzyła swoją autorską metodę treningową - Tonique. Co więcej nie jest to tylko program treningowy, a cała filozofia, zmieniająca podejście do samej siebie. Mówi o tym, że to Ty i Twoje ciało jest najważniejsze, że masz je kochać i o nie dbać.

   No dobrze, tyle tytułem wstępu. Dalej nie jest już jednak tak różowo. W niedzielę zakupiłam z magazynem Shape, trening Sylwii. Płyta trwa ponad 70 minut, co jest dla mnie mega długością. Poza tym podczas pierwszej "przymiarki" do ćwiczeń, musiałam odpoczywać chyba z 10 razy, a i tak wytrwałam tylko 36 minut. Ćwiczenia są tak złożone i dynamiczne, że na prawdę dają w kość. Dzisiaj po bieganiu podeszłam do dalszej części płyty i również po 20 minutach padłam na matę. W porównaniu z ćwiczeniami Ewy Chodakowskiej jest 3 razy bardziej męczący, ponadto wymaga niezłej kondycji. 

   Mimo to, mam ochotę do niego wracać, bo Sylwia jest bardzo sympatyczna, a ja lubię wyzwania. Jestem tylko ciekawa efektów, może ktoś już ćwiczy jakiś czas? Jeśli tak będę wdzięczna za komentarz.

Pozdrawiam wiosennie ;)

www.zeberka.pl



poniedziałek, 23 lutego 2015

I origin ( Początek) - recenzja filmu

Hej,

dzisiaj obejrzałam, a w zasadzie dokończyłam oglądanie, filmu, który trafił do kin w zeszłym roku. Myślę o filmie " I orgin". Piszę o nim, bo to jeden z ciekawszych filmów, które miałam przyjemność obejrzeć. Jest po prostu inny. Z jednej strony bardzo naukowy, konkretny, a z drugiej uduchowiony i tajemniczy. Czyli to, co we mnie samej cały czas kłóci się ze sobą. Opowiada o naukowcu, który wierzy tylko w metodę "szkiełka i oka", a będzie musiał zmierzyć się z istnieniem duszy, elementami reinkarnacji, obecnością Boga i przeznaczeniem. Opowiada też o dwóch kobietach, każdej innej. Mieszanka poglądów, uczuć i zbiegów okoliczności powoduje, że chcemy ten film zobaczyć do końca. Oczywiście jak każdy ma swoje wady. Zbyt mały nacisk na naukowe teorie, wiele niedopowiedzeń, ale nie jest to przecież film naukowy. Zdarzają się też sceny, które przewidziałam 5 minut wcześniej, a więc jest przewidywalny. Jednak mimo wszystko będę go polecała każdemu, bo zarówno umili nam czas, jak i skłoni do refleksji. 

piątek, 13 lutego 2015

Paznokcie hybrydowe

Witam,

dziś chciałabym napisać kilka słów o paznokciach hybrydowych.
Na święta wybrałam sobie zestaw z firmy Tifton, w skład którego wchodziła lampa UV, primer, cleaner, aceton, lakier bazowy i top oraz 5 kolorów. Wiem, że nie jest to najlepsza i najdroższa firma, jeśli chodzi o lakiery hybrydowe, jednak uznałam, że na początek w zupełności wystarczy.Paznokcie malowałam tymi lakierami już 3 razy za każdym razem nosiłam od 2 do 3 tygodni.Moja mama rekordowo miała ponad miesiąc, jednak musiała zamalowywać odrosty zwykłym lakierem. Generalnie jestem zadowolona, jednak zauważyłam, że po tygodniu moje paznokcie przy końcach zaczynają się kruszyć, bo generalnie ten lakier szybko ściera się właśnie na końcówkach paznokci, mimo dokładnego zamalowania. Nie wiem, dlaczego tak jest. Poza tym warto nakładać 3 warstwy lub ewentualnie 2 grubsze, bo są widoczne prześwity. Do plusów należy cena, bo zestaw startowy dostaniemy za mniej niż 200 zł na allegro. Trwałość w porównaniu ze standardowym lakierem też jest całkiem niezła, więc dla początkujących polecam. Jeśli chodzi o wykonanie, to zajmuje mi około pół godziny i jest bardzo proste, tak jak zwykłym lakierem, może ewentualnie zwracam większą uwagę na dokładne zamalowanie brzegów, no i trzeba uważać, żeby nie zalać skórek.

Na zdjęciu lakier około 3 dni po nałożeniu.




Dziś dokładnie po tygodniu wciąż wygląda tak samo, nie licząc odrostów oczywiście.

Pozdrawiam, miłego walentynkowego weekendu :) !


czwartek, 29 stycznia 2015

Bez mojej zgody - recenzja filmu

Hej,

oglądałam , można powiedzieć "przed chwilką" , film " Bez mojej zgody" . Film powstał na podstawie książki i muszę przyznać, że to jeden z trudniejszych i cięższych filmów jakie widziałam. Ukazuje, w moich oczach konflikt, który nie jest możliwy do rozwiązania w pozytywny sposób. Z jednej strony mamy chorą na białaczkę dziewczynę, przed którą mogłoby być całe życie. Z drugiej jej siostrę, która urodziła się tylko po to, by podtrzymywać chorą na duchu. Mamy dylemat, czyje życie jest ważniejsze? Do tego dochodzi matka pochłonięta opieką nad chorą dziewczynką. Odrobinę bardziej obiektywny ojciec i zepchnięty na szary koniec brat. Dodatkowo ciocia i reszta rodziny. Nie możemy też zapomnieć o adwokacie, którego rola jest tu bardzo istotna. Dla mnie sprawa jest nie do rozwiązania, niemniej jednak film prowokuje do refleksji. Męczy mnie w nim ten paradoks - jak wiele można poświęcić dla dziecka, kosztem drugiego dziecka. Dlaczego matka bardziej kochała starszą córkę? Czy decydując się na pokazane w filmie rozwiązanie nie myślała, że urodzi kolejne dziecko, tak samo ważne jak poprzednie? Sądziła, że co urodzi? Robota? Dawce? Jak widać ten film stawia więcej pytań niż odpowiedzi. 

Jeśli chodzi o grę aktorską, wiele osób czepia się Cameron Diaz w obsadzie. Mi się akurat jej rola w miarę podobała. Wyszła ze schematu słodkiej i pięknej blondynki. Nie do końca przekonywał mnie adwokat (Alec Baldwin), wydawał mi się taki niewzruszony, z zawsze takim samym wyrazem twarzy, ale to tylko moja opinia.

Jeśli chodzi o montaż - baardzo podobało mi się, że możemy oglądać zaistniałą sytuację z punktu widzenia każdego członka rodziny. Natomiast męczyły mnie retrospekcje, momentami nie bardzo wiedziałam czy mowa o przeszłości, czy teraźniejszości.

Krótko mówiąc bardzo poruszający film, zahaczający swą tematyką o sprawy tak trudne jak in vitro,  czy eutanazja. Radzę mieć przy sobie dużą paczkę chusteczek. Szczególnie wątek miłosny spowodował u mnie "lawinę łez".





Pozdrawiam.

niedziela, 25 stycznia 2015

Cholesterol - dieta

Witam,

dzisiaj temat, z którym walczę z przerwami już 5 lat. Wtedy dowiedziałam się, że mam znacznie podwyższony poziom cholesterolu całkowitego i trójglicerydów. Postanowiłam zastosować dietę i więcej ruchu. Efekty po 1,5 miesiąca były zadziwiające - cholesterol spadł z poziomu 270 na 156 , czyli był jak najbardziej w normie. Ponadto nastąpił wyjątkowo miły skutek uboczny. Ubyło mi 4 kg.  Niestety przyszły święta wielkanocne i jakoś stopniowo od tej diety odeszłam. Rok temu robiłam badania i mam lekko podwyższony poziom cholesterolu i dość mocno trójglicerydów. Jakoś nic z tym nie zrobiłam i w tym roku również poszłam na badania - wyniki są praktycznie takie same. Dlatego postanowiłam zastosować dietę. Opieram się na tym, co jadłam 5 lat temu i liczę, że tym razem też poskutkuje. Dieta ta jest dość oczywista i w głównej mierze opiera się na zdrowym odżywianiu. Czyli:

1. Jak najwięcej ryb, kupowałam nawet parówki zrobione z ryb, chyba łososia. Polecam, bardzo smaczne.

2. Chude, białe mięso. Osobiście wolę kurczaka, niż indyka. Najlepiej gotowane, duszone lub pieczone w "rękawie".

3. Chude wędliny, ale to raczej od czasu do czasu.

4. Ciemne pieczywo.

5. Wszystkie warzywa.

6. Wszystkie owoce - teraz wiem, że niektóre owoce jak np. winogrona mają bardzo dużo cukru, jednak wtedy się nad tym nie zastanawiałam i jadłam wszystkie.

7. Do 2 jajek tygodniowo.

8. Codziennie 2 kostki ciemnej czekolady.

9.Chude, białe sery.


Niestety na tej diecie ogromnie brakuje mi serów, szczególnie pleśniowych, jak i innych słodyczy. Jednak coś za coś. Poza tym, sądzę, że ruch ma bardzo dobry wpływ i moim zdaniem, jeśli nie dążymy do jakiejś konkretnej sylwetki, to długie spacery się tu sprawdzą. Jednak ja czekam z tym do wiosny, bo obecna pogoda jakoś nie zachęca mnie do wychodzenia na dwór na dłużej. Raczej wybieram ruch w pomieszczeniu. 

To jest wpis bardzo ogólny i powiedziane zostało w skrócie to, co mi pomogło. Mam nadzieję, że komuś również się przyda.

Pozdrawiam.

piątek, 23 stycznia 2015

Minimalizm - przemyślenia.

Hej,

dzisiaj chciałabym poruszyć temat minimalizmu. Czym jest dla mnie? Ogólnym posiadaniem "mało". Rzeczy, kontaktów, zobowiązań, zajęć, kłopotów. Polega na posiadaniu tego co niezbędne. Dla każdego słowo - niezbędne - może oznaczać coś innego. I bardzo dobrze! Ponieważ minimalizm jest filozofią, a każdy ma prawo wyznawać swoją. Jeśli chodzi o mnie marzy mi się na pół pusta szafa, wypełniona idealnymi, dopasowanymi pod każdym względem ubraniami. Porządek, ład i harmonia. Marzy mi się malutka kosmetyczka, w której będzie to, co niezbędne. Już nie wspomnę o szafkach kuchennych, czy tych, z wszelkimi papierami. Nie jest to jednak łatwe do zrobienia, ponieważ wiem, że wydałam baaardzo wiele pieniędzy na ubrania i kosmetyki, których nigdy nie odzyskam. Dlatego tak trudno jest wyrzucić rzeczy ładne, w dobrym stanie, tylko dlatego, że ma się ich zwyczajnie zbyt dużo. Myślę, że te, których najbardziej mi żal, na początek schowam (czyli wersja dla tych, którym brakuje odwagi :)). A jeśli nie wyjmę ich przez kilka miesięcy sprzedam lub wyrzucę. Jedyne co mogę zrobić , to starać się nie kupować więcej i więcej. Jednak to nie jest mój największy problem. Najbardziej boli mnie wyrzucanie książek i ograniczanie kontaktów, na przykład na facebook'u. Dlaczego? Mam ogromny sentyment do książek, nawet tych nudnych, których nigdy nie przeczytam. Mam podświadome przeświadczenie, że mają duszę. Trudno to wytłumaczyć, ale gdy mam wyrzucić książkę, to po prostu nie mogę tego zrobić. A kontakty? Myślę, że to raczej strach przed tym, że coś mnie ominie. Żyjemy w świecie, gdzie informacja jest w cenie. I nie chcemy przepuścić żadnej potencjalnej szansy, czy też okazji. Mam nadzieję, że dorosnę kiedyś do minimalizmu i w tych kwestiach. Póki co muszę ogarnąć ubrania. Choćby częściowo. A dalej? Zobaczymy..

Pozdrawiam serdecznie!


czwartek, 22 stycznia 2015

Jolanta Kwaśniewska - Lekcja stylu dla par- recenzja

Witam,

dostałam w zeszłym tygodniu wyżej wymienioną książkę. Muszę przyznać, że przeczytałam ją w jeden wieczór. Prawdopodobnie dlatego, że nie jest zbyt gruba i zawiera baardzo wiele zdjęć, które zresztą z niemałą przyjemnością obejrzałam. Jednak od początku :). Jest to książka, która mówi o życiu kobiety i mężczyzny, w każdym jego aspekcie i w różnych momentach. I tak możemy zobaczyć w wielkim skrócie cały przekrój jaśniejszych i ciemniejszych barw wspólnego życia. Zaczynamy od poznania się, pierwszej randki, przez zapoznanie z przyszłymi teściami, zaręczyny, wesele, kredyt, kryzysy, pojawienie się dziecka, aż...uwaga.. rozstanie i kolejny związek. Najpierw to zakończenie zaskoczyło mnie i wydało mi się strasznie pesymistyczne, jednak doszłam do wniosku, że celem tej książki jest to, żeby każdy znalazł coś dla siebie. Generalnie rady są mądre i prosto przedstawione, doprawione wspomnieniami z życia pani Jolanty. Z przyjemnością przeczytałam, chyba najbardziej rozwinięty rozdział dotyczący wesela, bo ten temat teraz mnie szczególnie interesuje. Jednak nie znalazłam w tej książce nic odkrywczego. Można powiedzieć, że wszystko co przeczytałam, już kiedyś "obiło mi się o uszy". Mimo to, jest dobrym sposobem na spokojne i refleksyjne spędzenie wieczoru. Zresztą autorka jest tak piękną i elegancką kobietą, że warto posłuchać rad, które wyszły "spod jej pióra".

Pozdrawiam.





wtorek, 20 stycznia 2015

Wkręceni 2- recenzja

Witam,

piątek był dniem premiery "Wkręceni 2". Ja również wybrałam się na ten film. Po udanej części pierwszej, na której byłam w zeszłym roku, byłam baaardzo pozytywnie rozczarowana. Ponieważ miałam nie najlepsze zdanie na temat polskich filmów, a zwłaszcza komedii, ten zaskoczył mnie humorem, dobrą grą aktorską i nie przesadzoną liczbą wulgaryzmów. Podobał mi się głownie za sprawą aktora Pawła Domagała. Z miejsca polubiłam tego aktora. Jak chyba większość ludzi, co twórcy świetnie wyczuli, obsadzając go w głównej roli części drugiej. Poza tym można było zobaczyć całą plejadę polskich gwiazd takich jak Małgorzata Socha, Katarzyna Cichopek, Anna Mucha, Marta Żmuda- Trzebiatowska, Barbara Kurdej- Szatan, Bartosz Opania, Antonii Królikowski, a nawet Natalia Siwiec. Film idealny dla całej rodziny, od najmłodszych, do najstarszych pokoleń. Jeśli celem naszej wyprawy do kina jest poprawa humoru , to jak najbardziej polecam. 

Versace Crystal Noir- recenzja perfum

Cześć,

zakupiłam kilka dni temu w drogerii Hebe wymienione w tytule perfumy. Użyłam ich kilka razy i chciałabym podzielić się moim zdaniem na ich temat. Przede wszystkim uważam, że są wyjątkowe. Nietypowe. Tajemnicze. Na mnie pachną dość delikatnie, choć są przeznaczone na wieczór. Ciężkie, a jednocześnie lekkie, nie duszące. Nie są też słodkie. Teoretycznie jest to ciepły zapach, ale jest też odrobinę chłodny. Wiele osób wyczuwa w nich kokos, prawdopodobnie za sprawą gardenii, jednak ja nie odczułam go. Nie zmienia się wyraźnie w ciągu dnia. Wystarczą dosłownie dwa " psiknięcia" bym czuła go cały dzień, na ubraniach zaś zapach potrafi przetrwać dłużej. Co ciekawe wyjątkowo podoba się mojemu narzeczonemu, który wcześniej nie przywiązywał jakiejś szczególnej uwagi do moich perfum. Zewnętrznemu wyglądowi butelki również nic nie mogę zarzucić, jednak nie zwrócił mojej uwagi. Jestem zadowolona z zakupy, ponieważ długość utrzymywania się wypada korzystnie w stosunku do ceny. Jednak jak wiadomo ile nosów i wymagań, tyle opinii. Każdy powinien sam ich spróbować.

Podaję skład:

Głowa:


pomarańcza, świeża nuta

Serce:


piwonia, gardenia

Podstawa:


ambra, drzewo sandałowe, piżmo



środa, 14 stycznia 2015

Upominki dla gości weselnych

Hej,

dość popularny temat, jednak wiele par zastanawia się, czy obdarować swoich gości weselnych upominkami. Moim zdaniem warto, nie jest to duży wydatek, a każdy lubi dostawać choćby drobne prezenty. Uważam, że dzięki temu Wasze wesele będzie milej zapamiętane, a jeśli drobiazg będzie miał trwałą formę, będzie przypominał o wspólnie spędzonych chwilach, ilekroć obdarowany na niego spojrzy :). Skoro już ustaliłam, że jest to jak najbardziej trafny pomysł, przejdźmy do przeglądu upominków:

1. Słodycze- najbardziej popularne. Są nie drogie i prawie każdy je lubi. Można je przepięknie opakować, dzięki czemu, będą wyglądały atrakcyjnie. Jednak ich zasadniczą wadą jest nietrwałość. Kilka dni po weselu prawdopodobnie zostaną zjedzone :).

2. Wszelkiego typu figurki - serduszka, aniołki, słoniki. Do zakupienia na allegro za kilka złotych. Ładne, bez wątpienia kojarzą się z uroczystością. Jeżeli komuś się spodobają zachowa je i będzie pamiętał o tym ważnym dniu. Jednak są osoby, które nie przepadają za zbędnymi bibelotami. Dla takich osób ten drobiazg będzie raczej problemem, niż źródłem radości.

3. Roślinki - piękne znaczenie symboliczne, jednak mnie osobiście nie przekonują. Uważam je za problematyczne, pewnie dlatego, że nie mam zamiłowania do roślin.

4. Przypinki, zawieszki - fajny, zabawny i moim zdaniem, wciąż oryginalny pomysł. Szczególnie jeśli będą spersonalizowane. Wada? Mało elegancie.

5. Świeczki - ja osobiście byłabym zachwycona, jednak na Panach ten prezent nie zrobi takiego wrażenia.

6. Słoiczek miodu- moim zdaniem świetnie pasuje na wesele w stylu rustykalnym. Podobnie jak np. woreczki z lawendą do stylu prowansalskiego.

Myślę, że omówiłam najbardziej popularne upominki dla gości weselnych. Oczywiście jest to tylko moja opinia. Uważam, że warto je kupić, jednak musimy pamiętać, by pasowały i harmonizowały ze stylem naszej uroczystości.

Pozdrawiam serdecznie.


Gazetomania

Witam,

dzisiaj taki luźny temat, mianowicie muszę przyznać się, że kiedyś byłam prawdziwą GAZETOMANIACZKĄ :). Klika razy w miesiącu po prostu musiałam kupić sobie gazetę. Gdziekolwiek przechodziłam i widziałam stoisko z gazetami, po prostu musiałam podejść, obejrzeć i ostatecznie jakąś kupić. Generalnie nie był to duży wydatek, więc robiłam to bez większych wyrzutów sumienia. Jednak, gdy pewnego dnia podliczyłam sobie, ile dokładnie wydałam na gazety, to doszłam do wniosku, że miałabym za to dwie, a może i trzy książki miesięcznie. A z gazetami, niestety miałam ten problem, że starczały mi dosłownie na godzinę i już przeczytałam wszelkie interesujące artykuły. W dodatku bywało tak, że część tematów wcale mnie nie interesowała. Znaczną część gazet zajmowały reklamy. Szczególnie duże i liczne są w kobiecych czasopismach. A co najgorsze, regularnie je kupując zauważyłam, że zdjęcia i co gorsze tematy powtarzają się. Wtedy powoli doszłam do wniosku, że może faktycznie nie warto kupować tych wszystkich magazynów. Może warto zainwestować w choćby jedną dobrą książkę. Bo posłuży nam wiele lat, będziemy mogli do niej wrócić w dowolnym momencie, ładnie wygląda na półce, możemy czytać tylko na temat, który nas szczególnie interesuje, nie zawiera reklam i wypełni nam znacznie więcej czasu niż gazeta. Oczywiście wciąż regularnie kupuję jeden miesięcznik i od czasu do czasu jeszcze coś dodatkowo, ale nie są to już takie ilości jak dawniej. Uważam, że tak po prostu lepiej się opłaca. Jestem ciekawa Waszej opinii, co wolicie książki czy czasopisma? A może jeszcze coś innego " pożera" regularnie zawartość Waszego  portfela? 

Pozdrawiam.


niedziela, 11 stycznia 2015

Bądź PARYŻANKĄ gdziekolwiek jesteś czyli miłość, szyk i złe nawyki.

Dzisiaj chciałabym zrecenzować i podzielić się swoją opinią na temat książki " Bądź PARYŻANKĄ 
gdziekolwiek jesteś". Autorkami tej książki są cztery kobiety z Paryża : Anne Berest, Audrey Diwan, Caroline De Maigret i Sophie Mas. Każda opisuje zachowanie, styl, wygląd i sposób myślenia prawdziwej paryżanki ze swojego punktu widzenia. Dostałam tą książkę na święta i również w święta ją przeczytałam. Jest to bez wątpienia jedna z tych książek, które czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Mimo to, wiele z niej można wynieść. Nie jest to książka, o której zapomina się szybciej, niż ją zamyka. Możemy dowiedzieć się zniej o nawykach paryżanek, o tym jak się ubierają, żyją, a przede wszystkim jak myślą. Sądzę, że warto poznać ich tajemnice, bo przecież nie od dziś wiadomo, że są to piękne, mądre i bardzo ciekawe kobiety. Ich podejście do otaczającego świata jest bardzo interesujące. Chciałabym tutaj przytoczyć jeden cytat: " Słowem, gdybym miał na tym poprzestać i krótko podsumować, co myślę o paryżance (...) - powiedziałbym: "paryżanka" jest szalona". Słowa te padły z ust paryżanina poproszonego o opinię. Trzeba również przyznać, że zawiera bardzo piękne zdjęcia, które znakomicie oddają klimat Paryża. Poza tym wprowadza nas w inny świat. Sposób postępowania tych kobiet jest zupełnie inny, niż typowej polki. I wydaje mi się bliższy. Paryżanka nie rozmawia o dzieciach, nie są one centrum jej świata. Nie lubi spędzać dużo czasu w kuchni, jednak ma swoje popisowe potrawy, którymi oczarowuje gości. Przykłada ogromną wagę do pielęgnacji. Jej wygląd nigdy nie jest "kiczowaty". Uważa, że jakość jest ważniejsza niż ilość. Słowem - fascynująca kobieta.  Zauważyłam w tej książce również drobne niezgodności, co do stylu ubierania się, jednak myślę, że wynikają one z faktu, że wypowiadają się cztery różne kobiety i prawdopodobnie, każda ma trochę inne zdanie. Podsumowując, uważam, że jest to książka warta przeczytania, idealna na prezent i chciałabym przeczytać więcej tego typu książek. Sądzę, że jeśli ktoś lubi poradniki i lekką formę , ta pozycja mu się spodoba. Ostatecznie polecam.






piątek, 9 stycznia 2015

Jak przestać się martwić i doceniać siebie.

Dobry wieczór :),

oto przed nami temat - rzeka. Sama go jeszcze dokładnie nie zgłębiłam i to jest moje postanowienie na ten rok właśnie. Mniej się martwić, zadręczać, zamęczać. Zarzutów do siebie mamy sporo: a to jesteśmy za za grubi, za mało inteligentni, wykształcenie, pewni siebie. Nie mamy swojego stylu, czy siły przebicia. Oczywiście, że nad zaletami nikt się nie zastanawia. Dlaczego? Choćby dla tego, że od dziecka skupiano się na eliminacji naszych wad, a nie poprawianiu mocnych stron. Na przykład, gdy dziecko na świadectwie ma 6 z angielskiego i 3 z fizyki, to co robią rodzice? O nie tak być nie może , od września zapisuję cię na korepetycje z matematyki. To jest błąd, który zresztą w wielu krajach dostrzeżono. Dlaczego? Bo to dziecko mogło zostać wybitnym filologiem, ale niestety nie zostało, bo cały swój wolny czas poświęcało na zostanie przeciętnym z fizyki. Do tego nie miało czasu już na uczenie się ulubionego przedmiotu, więc opuściło się z angielskiego. W ten sposób dołączyło do szarej masy ludzi, którzy w zasadzie nie wiedzą jakie są ich mocne strony, sądzą, że z wszystkiego są przeciętni, ale to nie prawda. Każdy ma jakiś talent. Tylko czasem go gdzieś zagubił. Ale warto szukać. Poza tym dlaczego jeszcze się martwimy? Bo wymyślamy sobie czarne scenariusze, żeby się nie rozczarować. Udowodniono, że 90% tych zmartwień się nigdy nie stanie! Są i będą tylko w naszej głowie , codziennie zatruwając życie. Systematycznie dzień po dniu. Więc przestańmy tworzyć czarne wizje, bo jeszcze może zdarzyć się nam efekt " samospełniającej się przepowiedni", czyli jak będziemy myśleć negatywnie to tak się stanie. Nie jest nowością, że optymiści osiągają więcej sukcesów. Prozaiczny przykład. Egzamin. Martwisz się tym od tygodnia, choć od dawna wszystko umiesz. Tylko co z tego skoro od tygodnia nie śpisz ze zmartwienia. A w dniu egzaminu jesteś tak zdenerwowany, że nie potrafisz przypomnieć sobie ani słowa. Tylko co wtedy zrobi zatwardziały pesymista? Stwierdzi : " A nie mówiłem? Wiedziałem, że mi nie wyjdzie" , zamiast pomyśleć, że gdyby myślał pozytywnie wszystko poszłoby gładko. Więc nie martwy się! Rzeczy które łatwo możemy zmienić zmieńcie. Rzeczy, które trudno zmienić, przemyślcie , czy warto. Rzeczy, których nie możecie zmienić pokochajcie. Uczyńcie z nich swój atut. To tyle na dziś. Dobranoc :).

czwartek, 8 stycznia 2015

Małe wtrącenie ;)

Oto coś co rozbawiło mnie wczoraj totalnie. Na takie obrazki człowiek natrafia przy tematach typu "kim powinienem zostać" ;)




Podobne do moich kociaków ;).


Jak wreszcie zrozumieć, że nie jesteś gorszy od innych.

Cześć,

dzisiaj kwestia, która wielu osobom spędza sen z powiek, powoduje paraliż w trakcie wystąpień publicznych, czy nawet randki. O czym mowa? O poczuciu bycia gorszym. Pierwsza kwestia - skąd ono się bierze? Odpowiedź jest bardzo prosta, z porównywania się z innymi. Gdybym była tak ładna jak koleżanka, też miałabym już męża. Gdybym był tak mądry jak mój kolega z liceum też miałbym już wille z basenem. Patrząc w ten sposób popadamy w schematy. Bo czy każda piękna kobieta jest zamężna? Czy każdy naukowiec jest bogaty? Nie. Po prostu ci, którym się udało nie tracili czasu na porównywanie się z innymi. Wykorzystali swoją pewność siebie, a czas który inni marnują poświęcili na odkrywanie i rozwijanie swoich talentów. Nie wielu jest takich , którym udało się osiągnąć coś w dziedzinie, której nie cierpią, ale to już temat na osobny artykuł. W każdym razie musimy zrozumieć, że KAŻDY, absolutnie KAŻDY z nas jest wyjątkowy. Ma zbiór talentów i cech, wad i zalet, które tworzą go niepowtarzalnym. Dlaczego cierpisz, bo nie jesteś Angeliną Jolie? A czy ktoś może być Tobą? Nie! Nie można się z nikim zamienić, mamy jedno życie i jeden wygląd, jedną osobowość. Trzeba dbać by to rozwijać. Ok, pomyślisz pewnie " (...) ale przecież można się kimś inspirować". No cóż, i tak i nie. Tak, jeśli zdrowo motywuje Cię to do działania. Patrzysz na piękny brzuch i zaczynasz zdrowy styl życia. Tylko, że zazwyczaj to się nie sprawdza. Prawie nigdy. Dlaczego? Bo zmotywuje Cię to na chwilę. A gdy euforia opadnie, przestaniesz się starać i spojrzysz ponownie na dany obrazek, poczujesz totalne zdołowanie. Pomyślisz " Boże ona potrafi a ja? Jestem beznadziejna, znowu mi nie wyszło". Dlatego moim zdaniem nie warto. Istotna jest wiara w siebie, w swoje talenty, siłę, zalety. Wiadomo, każdy z nas ma wady, ale skup się dzisiaj na swoich mocnych stronach ;). Bo wystarczająco wiele czasu poświęcamy wyolbrzymianiu defektów. Tymczasem wiele badań potwierdza, że sukcesy osiągają pewni siebie optymiści. Także do dzieła. Siadamy, wypisujemy listę zalet. Te zewnętrzne podkreślamy ubiorem, te wewnętrzne staramy się wykorzystać na co dzień , w życiu zawodowym i prywatnym. Obserwujemy, wyciągamy wnioski, jeśli chcemy zapisujemy. Gwarantuję, że się opłaci.