czwartek, 25 lutego 2016

Lumpeksy, ciucholandy, secondhandy..

Hej,

dzisiaj wpis o kupowaniu w lumpeksach, ciucholandach, secondhandach, krótko mówiąc w sklepach z odzieżą używaną. Wiele ludzi wzbrania się przed takimi zakupami, tłumacząc, że nie potrafią tam nic znaleźć, nie lubią, czy wręcz brzydzą się tam cokolwiek kupować. Inni uważają, że tylko tam znajdą coś oryginalnego, niepowtarzalnego, taniego i uwielbiają przekopywać tony ubrań w poszukiwaniu perełek. Ja uważam, że po pierwsze, już na samo wejście można ocenić, czy w tym lumpeksie znajdziemy rzeczy względnie modne, całe i sensowne. Bo gdy wchodzę do sklepu, w którym od samych drzwi zabija mnie wstrętny zapach starych ubrań, a sam sklep wygląda jak melina, to nawet nie chce mi się tam nic szukać, bo i tak nic nie znajdę. Może się mylę, ale zwyczajnie nie chce tam nic dotykać, mierzyć , kupować. I uwaga z reguły są to te lumpeksy najtańsze z najtańszych. Z drugiej strony, gdy wchodzę i secondhand nie różni się prawie od sklepu z nową odzieżą, ubrania wiszą czyste na wieszakach, nie czuć dziwnego zapachu, to chętnie je przeglądam. Tak też było wczoraj i jestem bogatsza o 3 nowe bluzki, dwie eleganckie czarne i jedną w paski. Tylko, że w tym sklepie bluzki kosztowały około 20 złotych za sztukę, w związku z tym, nie jest to mało i mam świadomość, że można po wielkich promocjach, znaleźć w tej cenie coś do ubrania sieciówce, ale nie będą to takie bluzki, tylko co najwyżej cienkie t-shirty i byłam akurat świeżo po zakupach w galerii i takiego typu rzeczy są w cenach 69-100 zł za sztukę. A skoro spodobały mi się i były dla mnie dobre, to dlaczego by ich nie kupić? :)

Miłego wieczoru!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz